Kiedy audiofile odkryli, że komputer może być źródłem gęstych plików muzycznych, piekło zamarzło. Najwięksi puryści w dalszym ciągu nie wyobrażają sobie, jak można słuchać muzyki z komputera, ale ci co bardziej postępowi przekonują się do stosowania komputera jako tzw. transportu. A to otwiera zupełnie nowy rynek dla czarnoksiężników audio. Zaparzcie kapucziny, dziś pokażę Wam, jak powinien być skonstruowany audiofilski komputer, dlaczego nie należy słuchać na nim muzyki oraz jakie są największe obawy muzycznych konserwatystów.
Dla mojego pokolenia, które wychowało się w epoce winampa i plików mp3, po których brzmieniu można było rozpoznać kodek użyty do kompresji, słuchanie muzyki na komputerze jest czymś naturalnym. Jednak dla nas, jakość nigdy nie była priorytetem. Niektórzy pamiętają dziwaczne dźwięki, które wydawała zintegrowana karta muzyczna na kiepsko ekranowanej płycie głównej. Dziś jednak jesteśmy całe lata świetlne dalej, jednak to nie układy cyfrowe są największym zmartwieniem tych, dla których priorytetem jest najwyższa jakość. Nie przeszkadza to jednak w tworzeniu mitów o tym, że wymiana kości RAM zmieni brzmienie muzyki, a za słaby procesor stopi się na lawę przy odtwarzaniu plików DSD.
Audiofilski komputer – czego należy się bać?
Mógłbym w szczegółach opisać, jak powinien być skonstruowany audiofilski komputer i ile to kosztuje, jednak postanowiłem skupić się na strachu, który napędza zakupy w tym biznesie. A audiofile boją się kilku rzeczy które (w teorii) mogą pogorszyć odbiór muzyki z komputera. Są to:
- Kiepskie zasilanie
- Szum elektromagnetyczny
- Marne kable
Najważniejszym elementem komputera do audio jest zasilacz. Co jest złego w zasilaczach komputerowych? Są to zasilacze impulsowe, co według purystów popsuje każde brzmienie. Audiofile stosują więc zasilacze liniowe, które żeby skutecznie spełnić swoje zadanie muszą być potwornie duże. I drogie, ale to przecież nie problem dla melomana.
Twierdzenie jest takie, że taki zasilacz ma wprowadzać mniejsze zakłócenia. Jest to oczywiście niemierzalne, ale nie przeszkadza to nikomu. Zasilacz liniowy 400W przeznaczony do komputerów audiofilskich kosztuje około 3100 zł i waży z 10 kilogramów. Ważna rzecz – można w takim zasilaczu zastosować audiofilskie kable DC. Tak, audiofilskie kable zasilające do komputera. Ale o tym zaraz.
Szum elektromagnetyczny w audiofilskim komputerze
Jak wyżej napisałem – kiedyś był to realny problem, z którym borykało się wielu. Mogłoby się wydawać, że wraz z postępem technologicznym zakłócenia EMI nie dostają się już do toru audio. Ale audiofilom nie o ekranowanie płyty głównej chodzi. Największym zagrożeniem (po zasilaczu impulsowym) są… wentylatory. Teoria zakłada, że wszelakie wentylatory wytwarzają zabójcze dla cyfrowej muzyki zakłócenia elektromagnetyczne. A i przecież wibracje z tego są, każdy audiofil boi się ich jak ognia. Z tego też powodu audiofilskie komputery posiadają w pełni pasywne chłodzenie. Są nawet producenci audiofilskich obudów komputerowych.
Ale uwaga! Jeśli chcesz wyposażyć swój komputer do audio w jakąś cienką blachę z radiatorami, to najlepiej od razu wyrzuć pieniądze za okno. Efekt będzie równie dobry. Szanujmy się. Przecież składamy komputer do słuchania muzyki, nie do grania w gierki. Przykładową obudową komputerową, która nada się do audio, jest Streacom FC10 Alpha, którą możemy kupić za jakieś 1450 złotych. Nie jest źle jak za topowy produkt dedykowany muzyce.
Rzecz najważniejsza – kable!
No! W końcu coś, bez czego żaden komputer nie może nosić miana audiofilskiego – kable! Bo przecież wszyscy audiofile kochają kable, a kable cyfrowe nie przesyłają zer i jedynek a prąd, który reprezentuje dane. Dlatego kable do komputera muszą być odpowiedniej klasy, żeby wszystko brzmiało jak należy.
Wspomniałem już kable DC. Tak, dobrze czytasz – audiofilskie kable zasilające płytę główną. Znam tylko jednego producenta (polskiego!), który produkuje takie cuda z miedzi OCC po odpowiednio audiofilskiej cenie. Na kable tego typu trzeba wydać 2100 zł, producent obiecuje, że przy zastosowaniu audiofilskich kabli DC usłyszymy:
dramatyczną poprawę jakości dźwięku i obrazu, bardziej naturalne brzmienie, zbliżone do analogowego
Aż dziw, że żadne studia nagraniowe tego nie stosują! Głupi ci profesjonaliści! Albo głusi.
Do tego kabel SATA, srebrnyi na dodatek KIERUNKOWY. Żeby dane lepiej brzmiały. Wiadomo, że srebro ostro brzmi, ale z analogowo brzmiącym kablem od zasilacza powinno brzmieć bardzo naturalnie. 40-centymetrowy kabel tego samego producenta to koszt około 1050 zł. Można drożej, referencyjny kabel SATA to już koszt prawie 1500 zł. Mój ulubiony audiofilski kabel SATA to ten oferowany przez Audiophile Rocks, zasypany miksturą kamyczków. Wygląda jak wąż, weź to do obudowy wciśnij.
Audiofilskie kable Ethernet
Tym poświęcę troszkę więcej miejsca. Wspominałem już w jednym z moich filmów, że istnieją ludzie, którzy wierzą, że jakość kabla Ethernet od ściany do routera ma wpływ na brzmienie streamingu np. w serwisie Tidal. Argumentacja jest podobna jak wyżej. Dane to przecież prąd, który może ulec zniekształceniu. Nie będę wchodził w detale dotyczące protokołów transmisji danych i korekcji błędów, ponieważ jest to sprawa niezwykle skomplikowana, ale podsumuję kwestię jednym zdaniem:
Nie ma żadnych obiektywnych dowodów na to, że jakość kabli Ethernet stosowanych między routerem a komputerem i między routerem a ścianą ma jakikolwiek wpływ na jakość odtwarzanej z komputera muzyki.
Ale nie przeszkadza to w powstawaniu nawet audiofilskich… switchów sieciowych. Kiedyś pisałem na moim fanpage na facebooku o switchu sprzedawanym przez OXCO. To nic innego jak zmodyfikowany TP Link TL-SG108 (kosztujący około 20$). Audiofile dodali precyzyjny zegar, wymienili kondensatory na „te do audio” i połączyli co trzeba miedzianym kablem o czystości 7N. Ach, i jeszcze 24 karatowe złoto tu i tam.
Po takiej przeróbce cena poszybowała do 589$
A jak to brzmi?
Z naszych testów wynika, że lepszy switch to różnica między muzyką, która brzmi mglisto, jest rozproszona i lekka a muzyką, która jest bardziej stonowana i jednorodna. Wielu uważa, że przełącznik pomoże tylko przy strumieniowaniu treści z takich usług, jak Spotify, Tidal lub Qobuz lub z NAS. Ale nawet jeśli odtwarzasz muzykę bezpośrednio z dysku twardego z serwera (która nie trafia do sieci, ale przechodzi bezpośrednio z USB na Twój DAC) – Twój switch ma znaczenie. Poza tym liczy się także kabel ethernetowy podłączony do switcha.
Źródło: Audiobacon.net
Czy naprawdę wszystko ma znaczenie?
Mimo że wszyscy z komputerów korzystamy, raczej nie zastanawiamy się, jak to się dzieje, że w tym momencie na Twoim ekranie wyświetlane są dane przesłane jako sygnały elektryczne. Dane, które ktoś kiedyś wprowadził za pośrednictwem klawiatury. Dane, przesłane na Twoje urządzenie za pośrednictwem internetu, prawdopodobnie nawet bezprzewodowo. Nie oznacza to jednak, że za tym wszystkim stoi magia.
Nie oznacza to jednak, że gdybym użył „lepszej” klawiatury z „lepszym” kablem, zobaczyłbyś na ekranie litery bardziej… doskonałe? Audiofile wyznają zasadę, że wszystko ma wpływ na muzykę, przy czym wielu rzeczy nie są w stanie wyjaśnić. I nie mogę tego negować, słuch nie jest bowiem zmysłem tak oczywistym. Pamiętajmy jednak, że za narządem słuchu stoi „procesor”, który dane przezeń zebrane musi przetworzyć. I ta część jest chyba najbardziej fascynująca w procesie słuchania muzyki.
To właśnie ten procesor sprawia, że „wszystko ma znaczenie”, co w kontekście komputera do audio może prowadzić do absurdalnych wniosków, na przykład o kablach SATA wpływających na brzmienie. I trudno się przed takim twierdzeniem bronić, szczególnie gdy autorytety w branży wygłaszają publicznie twierdzenia, że za słaby procesor może się stopić przy odtwarzaniu plików DSD a dysk twardy czy pamięć RAM w komputerze mają wpływ na jego brzmienie. Nie jest jednak jasne, jakie jest stanowisko świata audiofilskiego wobec dysków M.2, które przecież nie wymagają kabli do montażu.
Jak brzmi audiofilski kabel USB
Na koniec trzeba wszystko połączyć z DAC, bo chyba nie myślałeś że zamontujesz tam kartę muzyczną i będziesz słuchał muzyki konwertowanej w komputerze? I tu pojawia się kolejny problem – czym to wszystko połączyć? Można użyć audiofilskiego kabla USB, można też wykorzystać złącze optyczne. A według osób osłuchanych, wszystko daje wymierne rezultaty. Nie myślcie sobie, że wybierając kabel połączeniowy nie wpływacie na brzmienie zestawu! Poniżej opinia osłuchanego eksperta branży na temat audiofilskiego kabla USB. Maestro Marek Lacki w Audio Video nr 5/2013 pisał tak:
Kabel USB PPA Studio okazał się niebywale szybki i dynamiczny. Dla miłośników tego rodzaju doznań jest to wybór bezwarunkowy. Pod względem dynamiki to najlepszy model w całej stawce. Wybita precyzja i głębia basu w skali absolutnej z doskonałym zróżnicowanie tego zakresu budziły szczery podziw i wręcz niedowierzanie. Również rozdzielczość średnich i wysokich tonów należały do bezwzględnie najlepszych. Wręcz wyjątkowo dobrze zostały odtworzone niuanse przestrzenne. Brzmienie ekscytowały w taki sposób, że trudno było przestać.
Po trzech godzinach ciągłego odsłuchu okazało się jednak, że absolutna precyzja, ekscytująca barwa i totalny wgląd, w nie zawsze przecież doskonałe nagrania, wysysają trochę siły słuchacza, więc potrzebna była przerwa. Wynikało to też z faktu, że balans tonalny ma cechy rozjaśnienia, ale nie do końca jest to związane z samą górą pasma. Ma się wrażenie, że środek i bas też są jasne, choć w tym wypadku użycie tego słowa jest trochę niewłaściwe.
Reasumując, wybitny kabel przekraczający niewidzialną granicę magii. Najlepiej do lekko złagodzonych systemów.
Cyfrowe gusła współczesne
A to nie koniec opowieści o audiofilskim komputerze, segment „computer audio” dopiero raczkuje i pojawiają się na rynku różne cuda w stylu filtrów zasilania do dysków twardych czy kondycjonerów USB uziemiających złącze w celu usunięcia szumów. Nieważne, że współczesne karty muzyczne odznaczają się ponad 120 dB odstępem sygnału od szumu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto usłyszy nawet niemierzalną poprawę i niesłyszalny szum.
I wszystko to, całe to zamieszanie o TRANSPORT. Dla ludzi z audio niezwiązanych – wyjaśniam. Te wszystkie zasilacze liniowe, pasywne chłodzenia, filtry zasilające i dodatkowe uziemienia służą tylko temu, by wysłać muzykę do zewnętrznego przetwornika cyfrowo analogowego (DAC). A więc zupełnie osobnego urządzenia z zupełnie osobnym zasilaniem, które dane cyfrowe przekonwertuje na sygnał analogowy. Albowiem żaden komputer nie jest jeszcze godzien, by muzykę odtwarzać.
Serio?
A na koniec, wzór komentarza na audiofilską grupę, do wykorzystania pod postem z linkiem do tego artykułu: