Tam, gdzie kończy się rozsądek, zaczyna się audiovoodoo. Czyli szukanie czegoś, czego trudno się doszukać. Przeglądając lutowe wydanie magazynu High Fidelity natrafiłem na test krążka dociążającego. Nie ma co – rozsądnie wycenionego, jedynie 380 złotych, co jak na audiofilskie realia jest kwotą niewielką. I po co nam ten krążek? Ano żeby dociążać. Proste, prawda?
Dociążenie kolumn głośnikowych może wpłynąć w niewielkim stopniu na ich brzmienie – jasne. Jeśli konstrukcja kolumny jest lekka, jej dociążenie wpłynie na stabilność a przez to i głośnik będzie miał „łatwiej”. Nie jest trudno wyobrazić sobie jak to działa, prawda? Więc taki krążek dociskowy marki Avatar Audio wydaje się nawet sensownym akcesorium. Ładnie wykonany, stalowy krążek z logo producenta i filcową podkładką od spodu. I co to daje?
Magia prostych rozwiązań w świecie audio
Recenzent z magazynu High Fidelity – Wojciech Pacuła stwierdza bezsprzecznie, że ów krążek dociążający bezsprzecznie miał wpływ na brzmienie jego zestawu. Jest to o tyle doświadczony słuchacz, że nawet procentowo określił on ten wpływ na mniej-więcej 3-4%. Pozwolę sobie zacytować fragment testu. Przyjemność recenzowania aufiofilskiego krążka dociskowego Avatar Audio miał Wojciech Pacuła. Całość tekstu znajdziesz tutaj
Położenie Receptorów na urządzeniach wzmacniających dźwięk po pierwsze zmieniło jego balans tonalny. Obniżyło niski bas, poprawiając jego artykulację, a także lekko wycofało część wysokiego środka. Doskonale słychać to było już przy pierwszej płycie, której słuchałem, a mianowicie The Trawlerman’s Song EP Marka Knopflera. Jego głos jest duży, gęsty, ale ma też delikatnie podkreślone elementy, które zwykle kojarzymy z chrypką. Z dociskami te „chrapliwe”, trochę rozjaśnione elementy zniknęły.
Ale Hola! Coś tu nie gra! Zauważyliście już? Recenzent wspomina o dociążeniu urządzeń wzmacniających… Tak! Cały wpływ soniczny opisywany przez autora odnosi się więc do dociążenia chassis… końcówki mocy, przedwzmacniacza i zasilacza! Jeśli to nie jest audiovoodoo, to ja nie wiem co nim jest.
Krążek audiovoodoo
Tutaj macie już moją pełną uwagę. Może zawsze byłem ignorantem. Może nawet nie wiem, jak działa dźwięk. W końcu fizyka to bardzo rozległe zagadnienie. A przecież wstrząsy mogą wpływać na działanie takich urządzeń, jak dyski twarde… z wyłączeniem dysków półprzewodnikowych. Co więc może być zakłócane w urządzeniach wzmacniających systemu audio? Nie wiem, ale Pan Wojciech przekonuje mnie, że dociążenie niecałymi 3 kilogramami mojej końcówki mocy przyniesie jakieś mierzalne efekty soniczne. W dalszej części testu na łamach magazynu High Fidelity czytamy:
Zmieniła się również perspektywa, z jakiej patrzymy na wydarzenia. I to jest element, który nie jest jednoznacznie dobry, ani jednoznacznie zły – po prostu inny. Z dociskiem pierwszy plan jest nieco wycofywany. Ma lepsze skupienie, ale jest dalej. Skracane są jednocześnie pogłosy, tak wyraźne zarówno przy wokalu Knopflera, jak i Jakuba Józefa Orlińskiego z fantastycznej płyty Anima Sacra. Jak gdyby wszystko było wówczas bardziej skupione na dźwięku podstawowym.
Opisywanie tego, co się słyszy jest strasznie ciężkie – wiem o tym doskonale. Czasami trudno jest opisać utwór, powiedzieć dlaczego jest wyjątkowy. Naprawdę podziwiam tych, którzy potrafią
wyrazić słowami barwę dźwięku, czy jego perspektywę. To wykracza poza metafizykę. Zainspirowało mnie to do dwóch rzeczy:
Audio detektyw – nowy cykl
Po pierwsze – do przetestowania dociążenia w moich warunkach. Skoro w tak doskonałych warunkach, jakimi bezsprzecznie dysponuje pan Wojciech, wpływ był zauważalnie duży, to co dopiero
będzie u mnie? Przetestowałem więc dociążenie końcówki mocy w moim bardzo nieaudiofilskim zestawie. Wnioski zobaczysz w filmie na moim kanale YouTube (film znajduje się na początku artykułu).
Po drugie – do zapoczątkowania nowego cyklu „Audio detektyw” – również na moim kanale YouTube. Czyli po prostu do tropienia co bardziej humorystycznych tekstów z prasy audiofilskiej, sprzętu dla audiofili czy wręcz po prostu – audiovoodoo. Wszystko oczywiście w hiperbolicznej formie humorystycznej.
I chciałbym tutaj zaznaczyć – nie mam nic przeciwko high endowemu audio. Jeśli koś chce jeździć limuzyną – super. Nie próbujmy jednak sobie wmówić, że tak absurdalne rozwiązania dają mierzalne przez nasz niedoskonały narząd słuchu efekty. Będzie to raczej niecodziennik i nietygodnik, nie wiem bowiem z jaką częstotliwością świat audiofilski dostarczy mi ciekawych rewelacji. Dlatego zostaw proszę subskrypcję pod moim kanałem YouTube, żeby być na bieżąco! Możesz to zrobić na stronie kanału, lub klikając w przycisk poniżej: