Pierwszy wpis na nowym blogu o muzyce, czuję się jak na spotkaniu anonimowych alkoholików. Cześć. Nazywam się Marcin, słucham muzyki od 27 lat. Zaczynałem od Marka Grechuty, ale jakoś tak się stoczyłem, że nawet waliłem Cradle of Filth… Teraz ładuję wszystkiego po trochu. Witam Cię drogi czytelniku na moim blogu o muzyce, którego nazwa to Ton składowy. Rozgość się.
O prowadzeniu bloga myślałem już długi czas, wszyscy z którymi dzieliłem się tą koncepcją odciągali mnie od tego pomysłu. Właśnie dlatego postanowiłem go założyć i wcale nie na złość. Im dłużej myślałem o tym dlaczego mój blog nie powinien powstać, tym więcej miałem pomysłów na jego realizację. Jako że najprawdopodobniej jesteś jednym z moich znajomych, a na dodatek jednym z tych, którzy mnie odwodzili od pomysłu założenia bloga o muzyce – nie będę pisał o sobie. Dobrze wiesz, kim jestem. Cieszy mnie Twoja obecność tutaj. Wiem, że na blogu jeszcze jest brzydko, wiem, że jeszcze nie wszystko działa, ale spokojnie! Jak na razie wszystko jest robocze. Wygląd strony jeszcze się zmieni, logo machnąłem w 5 minut w Adobe Spark (poletzam motzno wszystkim graficznym analfabetom). Niezła kaszana, co?
Tymczasem zapraszam Cię do polubienia moich kanałów społecznościowych. Odnośniki znajdziesz po prawej stronie (bądź nad tytułem strony, jeśli przeglądasz z telefonu). Za ich pośrednictwem będziesz powiadamiany/powiadamiana o nowych wpisach na niniejszym blogu o muzyce i… filmach na YouTube!
Tak jest, zakładam również kanał YouTube. Tak, będę mówił przed kamerą!
I po co mi ten blog o muzyce?
Ten mój blog o muzyce, ten mój kanał. To wszystko jest dzieckiem mojej pasji do muzyki, do wszystkiego co z nią związane. Z drugiej strony to trochę frustracja, że nasze dziennikarstwo muzyczne jest przesiąknięte piarem. Zrecenzować najnowsze albumy, wszystko albo na maksa dobre, albo na maksa złe. Jak recenzja – koniecznie z systemem punktów/gwiazdek. Wprowadźmy trochę świeżości! Porozmawiajmy o zjawiskach. O nośnikach. O przyszłości muzyki, bo aktualnie znajdujemy się we wspaniałym okresie rozwoju streamingu muzycznego. Dokąd to wszystko zmierza?
Nie znajdziesz tu wpisów tworzonych według poradników influencera, nie będzie nawet „pięciu pomysłów na”. Porozmawiamy o okładkach, artystach, zjawiskach, emocjach, trochę o sprzęcie, o nośnikach i o dźwiękach – czyli o wszystkim, co składa się na muzykę. Po cichu liczę na to, że pomożesz mi tworzyć mojego bloga. W jaki sposób? Rozmawiając. Komentując. Wolę pisać dla pięciu aktywnych użytkowników, niż dla pięćdziesięciu tysięcy pustych lajków na facebooku. Jeśli jesteś osobą, która otrzymała link do tego właśnie wpisu, to znaczy że uważam Cię za świetnego partnera do rozmowy na tematy muzyczne. Nawet jeśli sugerowałeś mi, żebym nie zakładał tego całego bloga o muzyce!
A teraz pora na kompromitację, mój jutubowy debiut bez ostrości:
P.S. Podoba mi się, że w tym całym XXI wieku powtórzenia określa się bardzo pięknym mianem „SEO”.