Jak wspierać muzyków podczas pandemii?

Powiedzieć, że obecnie muzycy mają ciężko, to tak jakby nic nie powiedzieć. Odwołany cały sezon koncertowy, przełożone premiery, trasy, festiwale, a na końcu władza, która mówi, że zawsze można się przebranżowić. I niestety, wielu naprawdę świetnych muzyków tak właśnie kończy – w halach magazynowych, jako kierowcy Ubera, co bardziej przedsiębiorczy prowadzą lekcje online. Smutna rzeczywistość. Poniżej przedstawię metody wspierania artystów, może dla wielu artykuł ten będzie bardzo oczywisty, ale ja jestem zdania, że zawsze warto przypominać o takich sprawach. Szczególnie że na szali jest kultura.

Wystarczy spojrzeć na OLIS, żeby wiedzieć, jacy słuchacze mają największą świadomość tego, jak wesprzeć muzyków. To nie są słuchacze jazzu ani rocka progresywnego – mimo rewolucji streamingowej, najwięcej fizycznych egzemplarzy w dalszym ciągu sprzedają raperzy. To nie tylko pokłosie popularności gatunku, ale też akcji edukacyjnych, takich jak „Kupujcie polskie rap płyty”. I to jest pierwsza, najprostsza metoda wspierania artysty – kupuj płyty! Zarówno artyści, jak i małe wytwórnie płytowe dwoją się obecnie i troją, żeby zwiększyć sprzedaż. Mamy świetne reedycje na płytach winylowych i coraz więcej wydawnictw na kasetach.

Kupuj od artystów

Pamiętaj, że najwięcej do kieszeni artysty wędruje kiedy sprzedaje swoje płyty lub tzw. merch bezpośrednio. Pierwszym punktem zaczepienia powinna być więc strona/fanpage artysty. Następnie, wytwórnie płytowe – te również dostały w kość, a wiele z nich robi świetną robotę wydawniczą i naprawdę stara się o klienta. Na przykład do dziś pamiętam, jak Monotype przy zakupie płyty Vokuro wysłało mi odręcznie napisane życzenia, ot tak. Mały gest, a wystarczył, żebym zapamiętał wytwórnię i co jakiś czas odwiedzał jej katalog. Takich wydawnictw jest dużo więcej, prowadzą je pasjonaci, potrafią zaskoczyć poligrafią, dodatkami do wydania fizycznego, starannością przygotowania i wyborem zespołów. Warto wspierać też ich. Co do płyt artystów z dużych wytwórni – no cóż. Czasami artyści sami nie wiedzą, ile dostają za jedną sprzedaną płytę. Kiedyś nawet to liczyłem, powiem tak: dosłownie grosze.

Bandcamp dopelord
Na Bandcampie, cyfrowy album kupimy dosłownie za kilka dolarów/euro

Jeśli jednak nie lubisz fizycznych nośników, kolejny na liście powinien być Bandcamp artysty. Pieniądze za pobranie cyfrowej wersji albumu są w tym przypadku pomniejszane jedynie o prowizję serwisu. I to nie zawsze – Bandcamp prowadzi specjalną akcję wspierającą twórców – całkowicie rezygnuje z prowizji w wybrane piątki. Od marca do grudnia 2020 roku, dzięki tej akcji na konta artystów trafiło 40 milionów dolarów. Na ten moment, serwis zapowiedział, że akcja „Bandcamp Fridays” będzie kontynuowana przynajmniej do maja 2021. Żeby sprawdzić, kiedy jest najbliższy bandcampowy piątek, wystarczy wejść na stronę Is it Bandcamp Friday?

Zwyczajowo, ze środków które trafiają do Bandcamp, artyści otrzymują 80-85%

Sposób kolejny jest prosty i nie wymaga nawet dodatkowych nakładów finansowych. Wystarczy tylko, że będziesz… słuchał muzyki. Warto przy tym jednak wiedzieć jedną, bardzo ważną rzecz:

Ile artyści dostają za streaming?

Nie każdy wie, ile Spotify płaci artystom. A przecież na rynku jest jeszcze Tidal, Deezer, Amazon Music i nasz rodzimy Empik Music. Postanowiłem zasięgnąć wiedzy u źródła i zapytałem wprost, kilkoma kanałami każdy z serwisów streamingowych: ile serwis streamingowy płaci za 1 odtworzenie? Pamiętajmy, że stawka będzie zależna od wielu czynników, jednak znając zakres, będziemy mogli odpowiedzieć na pytanie – który serwis streamingowy płaci artystom najwięcej?

Minął miesiąc, a mimo przypominania, odpowiedź przesłał mi jedynie Tidal. I to zdawkową – wszystko jest na naszej stronie. Tylko że nie jest. Najbardziej smuci mnie, że nie poznałem stawek Empik Music. Skoro są w miarę nowi na rynku streamingu, mogliby dołączyć do akcji #fixstreaming. Kiedy, jeśli nie teraz? Bo cóż, przychody ze strumieniowania muzyki są symboliczne.

Przychody ze streamingu na Tidal, Spotify i innych

Zasięgnąłem więc do danych z zachodu, które nie muszą wcale przekładać się na zarobki naszych muzyków. Należy wziąć też poprawkę na to, że wypłacona kwota jest kwotą „do podziału” – w zależności od umowy z wydawcą/dystrybutorem, jaką posiada artysta. Największe kwoty artystom za streamowanie ich muzyki w 2020 roku płacił Amazon Music za treści Unlimited. Za jedno odtworzenie serwis płacił 0,012 $. Okrągłe 4 grosze. Drugi na podium jest niedostępny u nas Napster, który wypłaca 0,010 $ za odtworzenie. Nieco poniżej ponad 4 groszy. Ostatni na podium pod względem kwot wypłacanych ze streamingu  jest Tidal, z tym że jak pamiętamy – niektórzy artyści dostają tam więcej niż inni. Serwis Jaya-Z płaci 0,009 $ za odtworzenie.

Warto zaznaczyć, że w roku 2019 te kwoty były „znacznie” wyższe, jedno odtworzenie na platformie będącej liderem roku 2019 – Napster, było warte 0,019 $, więc niemal dwukrotnie więcej niż w roku 2020. Przypominam też, że kwoty wypłacane przez serwisy różnią się w zależności np. od tego, czy korzystamy z planu rodzinnego, czy płacimy pełną kwotę za usługę. Dlatego poniższe zestawienie należy traktować jako zawierające dane szacunkowe.

Poniżej zebrałem dane dotyczące kwot, jakie serwisy streamingowe wypłacały artystom za 1000 odtworzeń w przeliczeniu na złotówki (po kursie 1 $=3,7 zł). Kolorem czerwonym oznaczyłem usługi niedostępne w Polsce:

Ile artyści zarabiają na Spotify i Tidal
Źródło danych: Soundcharts.com, opracowanie własne.

Jak bardzo odległe są te liczby od rzeczywistości, świadczą głosy muzyków. Przykładowo, niemiecka artystka Zoe Zanias udostępniła swoje roczne podsumowanie wpływów ze Spotify. Za 476 100 odtworzeń, Zanias otrzymała 726 euro. Po przeliczeniu i konwersji walutowej wychodzi 0,0019$ za odtworzenie i niecałe dwa dolce za 1000 odtworzeń. Zresztą. Przeczytajcie, co artystka ma na ten temat do powiedzenia.

Kup sobie prawa do utworu

W ostatnim czasie ruszyła również giełda praw autorskich. Nie oszukujmy się – to rozwiązanie tylko dla artystów, którzy mają pokaźną bibliotekę autorskich praw majątkowych, a więc również nie tych, którzy podpisują obecne kontrakty z wytwórniami. Ale o tym kiedy indziej. Upraszczając sprawę: posiadając prawa majątkowe do utworu, możemy się ich zrzec na poczet innej osoby lub instytucji. W Stanach jest to potężny biznes, powoli wkracza również do Polski. W ostatnich latach powstała giełda ANote Music, na której artyści mogą odsprzedać do 50% praw majątkowych do swoich utworów. Dzięki temu artysta zyskuje często wielokrotność kwoty, którą otrzymałby z tytułu tantiem, za czasowe lub bezterminowe przekazanie praw majątkowych utworu. Zasada podobna do dywidendy na spółkach akcyjnych.

Piotr Konca w ANote Music
Panel ANote Music, profil należący do Piotra Koncy (IRA)

W katalogu ANote Music znajdują się między innymi prawa do utworów zespołu IRA – a konkretnie dwóch muzyków tegoż: Artura Gadowskiego i Tomasza Koncy. Z tejże giełdy dowiemy się również, jakie tantiemy uzyskują rocznie polscy artyści. I tak na przykład Gadowski podał, że za cały 2019 rok zarobił z tytułu tantiem od ZAiKS kwotę 2 818 Euro, katalog Koncy generuje z kolei roczny przychód w wysokości 4 161 Euro (ZAiKS i Stoart, również 2019 rok). Dużo? Mało? Osobiście uważam, że biorąc pod uwagę dorobek artystów (współpraca z Dawidem Kwiatkowskim, Patrycją Markowską, utwory w programach telewizyjnych itd.), te stawki są niskie. Jeden udział w prawach majątkowych artystów można kupić za około 7-8 Euro.

Jak wspierać muzyków po pandemii?

Pisząc ten tekst, mam świadomość, że oprócz tych ludzi, których widzimy na scenie, są jeszcze ludzie, którzy pracują dookoła tego biznesu. Oświetleniowcy, realizatorzy, obsługa techniczna. Firmy, które ze względu na wprowadzone ograniczenia, musiały zawiesić działalność w najbardziej dochodowym dla branży momencie, zadowalając się pojedynczymi koncertami. Firmy, które nie mogą liczyć na pomoc adekwatną do poniesionych strat, a których sytuacja jest nawet gorsza od sytuacji wielu muzyków. Nie ma bowiem źródeł alternatywnych, pasywnego przychodu, pomocy ze strony OZZ.

Mam więc nadzieję, że życie koncertowe wróci szybko do normy, bo to właśnie koncerty są najbardziej przychodową gałęzią przemysłu muzycznego.

No i po prostu mnie nosi od niedostatku dźwięków na żywo w 2020 roku.

Komentarze: