Zaślepki antyszumowe! Chronią przed złem, z którego istnienia nie zdawałeś sobie nawet sprawy. Ale czy na pewno? Złoty podział jest jednym z haseł, którym producenci akcesoriów audio powiewają jak chorągiewką. Na rynku są dostępne kable audio o geometrii nawiązującej do spirali Fibonacciego i to już nikogo nie dziwi. Oferuje je firma Cardas. Ta zresztą wybrała ten charakterystyczny symbol na logo i umieszcza go na każdym produkcie. W tym odcinku audiodetektywa nie będzie jednak o geometrii przewodów, a o… zaślepkach antyszumowych na nieużywane porty. Na warsztat weźmiemy zaślepki Cardasa Noise Caps i Audiophile Rocks Termino.
Tak. Zaślepki. Takie zaślepki służą… zaślepianiu portów. I pomyślicie – co w tym dziwnego? Przecież Luxman czy inny Accuphase dodają takie zatyczki do swoich produktów. Mają one chronić przed kurzem czy korozją wtyków. W czym więc zaślepki Cardasa są wyjątkowe? (oprócz wygrawerowanego symbolu spirali Fibonacciego) Otóż mają one chronić również przed zakłóceniami EMI. I audiofile mają na to niezbite dowody.
Zaślepki ekranujące, brzmienie poprawiające
Na zaślepki trafiłem już kawał czasu temu. Pośmieszkowałem z koncepcji ekranowania nieaktywnego wyjścia w sprzęcie audio na moim profilu Facebookowym. Post przywołał audiofilski szwadron, który zarzucił mi, że nie mogę krytykować zaślepek, dopóki nie przetestowałem ich wpływu na brzmienie. A wpływ miał być oczywisty i słyszalny „już na NADzie”. Zaraz, wpływ na brzmienie?
Przecież sama koncepcja ekranowania nie ma na celu poprawiania brzmienia, a pozbycie się problemu szumów. Nic jednak bardziej mylnego. Audiofile nie dość, że wierzą w brzmienionośne właściwości zatyczek ekranujących, to jeszcze porównują (wykonane przecież z tego samego stopu) brzmienie zatyczek różnych producentów. I mówimy tu o zaślepkach bezzwarciowych. Jeśli to nie jest audiovoodoo, to co nim jest?
Oscyloskop w służbie audiofila
I na pewnym forum rozgorzała dyskusja – zapoczątkowana przez propagatora różnych skrajnych rozwiązań. Kilkustronicowa kałoburza została zamknięta w końcu przez administratora, ale dostarczyła mi wszystkie informacje, jakich potrzebowałem. A mianowicie potężną dawkę mitów, które chciałbym moim testem obalić. Naczelnym argumentem przemawiającym za działaniem zatyczek ekranujących Cardasa jest film YouTube, na którym pewien pan pokazuje oscyloskop, na którego czynne wejścia zakłada magiczne zatyczki. Oscyloskop pokazywał szum, po założeniu zatyczek szum znika.
I wyjaśnijmy sobie od razu – tak, to nie jest jakiś montaż. Jest tylko kilka drobnych problemów:
- Zaślepki są założone na czynne wejścia. W sprzęcie audio docelowo będą pracować na nieczynnych (a więc w pewien sposób odłączonych od obwodu) wejściach sygnałowych (a niektórzy zalecają stosowanie nawet na WYJŚCIA sygnałowe).
- Na filmie nie pokazano skali problemu. Oscyloskop jest urządzeniem bardzo czułym, autor filmu nie pokazał jednak i nie wyjaśnił jak „mocny” szum redukuje za pomocą zaślepek. Być może oscyloskop został ustawiony na dużą czułość, żeby spotęgować efekt.
- Jeśli oscyloskop był ustawiony na wysoką czułość, to założenie zaślepek powinno być wyraźnie widoczne w odczycie. O dziwo – nie było.
Postanowiłem odwzorować eksperyment, tym razem jednak pokazując jaką czułość ustawiłem na oscyloskopie. Szczegóły znajdziesz w filmie. Za pomoc w przeprowadzeniu eksperymentu dziękuję Warszawskiemu HackerSpace.
Zaślepki zwarciowe – Audiophile Rocks
Oprócz zatyczek bezzwarciowych, na stanie miałem również zatyczki zwarciowe od Audiophile Rocks, które otrzymałem przy okazji testu Audiophile Rocks Obscurum. Komplet 8 zatyczek Termino kosztuje $600, co jest już kosztem znacznym. Zasada działania tych zatyczek jest odrobinę inna. Jak sama nazwa wskazuje – zatyczki takie zawierają pin zwierający, który zwiera obwód. Tylko tyle i aż tyle.
Twórca tych zatyczek twierdzi, że są one ZNACZNIE lepsze od tych Cardasowych. Nie mówi czemu, po prostu są lepsze. Trust me, I am an audiovoodoo salesman! Podobnie jak kamień w kształcie stolca, „technologia” na której opierają się te zatyczki, bazuje na formule kryształów kwarcu i innych minerałów zamkniętych w takim akcesorium. Przy okazji poddałem więc testom również zwarciową wersję cudownych oczyszczaczy. Czy zadziałały? Zdradzę, że… tak! Ale jak zwykle – diabeł tkwi w szczegółach.
Wyjaśnienie pomiarów zatyczek antyszumowych
Jeśli jednak wolisz wersję pisaną, streszczę wyniki naszych pomiarów. Dokonywaliśmy ich w miejscu bardzo zanieczyszczonym falami elektromagnetycznymi. W HackerSpace znajduje się wiele maszyn przemysłowych, serwerownia, a obok nas jedna z osób pracowała nad swoim projektem, do którego wykorzystywała mnóstwo urządzeń pomiarowych. Było więc brudno.
Do pomiaru wykorzystaliśmy oscyloskop RIGOL MSO5354, a więc jest to topowy przyrząd pomiarowy, kosztujący ponad 16 tysięcy złotych. Ponoć to ważne, przynajmniej dla audiofilów ;)
Poziom szumu w urządzeniu mierzyliśmy przy poziomie -116,6 dBV w zakresie sygnałów do 40 kHz. Dodam tylko, że próg słyszalności dla przykładowego sygnału sinusoidalnego o częstotliwości 1 kHz (najbardziej słyszalny zakres) wynosi około -100 dB. Jest to oczywiście założenie czysto „laboratoryjne”, a więc takie, gdzie przyjmujemy, że nie mamy w ogóle obecnych żadnych innych dźwięków. Dla sygnałów o innych częstotliwościach próg ten będzie oscylował w okolicy -50 do -60 dB (dane orientacyjne, w celu poglądowym). Na tym poziomie, szum który mierzymy, jest już szumem własnym oscyloskopu. Na zrzucie obok widać pik szumu na częstotliwości 1,9 kHz, który prawdopodobnie pochodzi z urządzeń pracujących w HackerSpace. Więc jeśli miałoby zadziałać, to właśnie tam. Piki były okresowe.
Przy zatyczkach antyszumowych marki Cardas, nie zarejestrowaliśmy w zasadzie żadnego wpływu na poziom sygnału. Efekt „oczyszczenia” widoczny w filmie reklamowym marki był zupełnie nieobecny. Poziom szumu własnego nie zmniejszył się w żadnym stopniu. Jednak zatyczki Audiophile Rocks pomogły już zredukować piki szumu o około 10 dB. Dużo? Zdecydowanie. Przypomnijmy jednak, że mówimy tu o poziomie szumu, który jest daleko poza granicą słyszalności. I że założyliśmy wtyczki na aktywne wejścia sondy oscyloskopu. Po drugie, nie udało nam się odwzorować zmniejszenia szumu własnego uzyskanego na filmie Cardas, zmniejszyliśmy jedynie okresowe piki szumu wychodzące poza szum własny sprzętu pomiarowego.
Złoty podział nie taki złoty?
Skoro to mamy już jasne, wyjaśnijmy, dlaczego dodatkowe zaślepianie wejść/wyjść w sprzęcie audio jest przynamniej… kontrowersyjną koncepcją. Zapewne w swoim wzmacniaczu zintegrowanym czy przedwzmacniaczu zauważyłeś selektor wejść, czasami jest to mechaniczny przełącznik, czasami przycisk czy pokrętło. W prawidłowo skonstruowanym sprzęcie (a zakładam optymistycznie, że tylko margines nie jest prawidłowo skonstruowany) gdy wybierasz źródło, dajmy na to odtwarzacz CD – z automatu dezaktywujesz wszystkie pozostałe wejścia sygnałowe. W różnych konstrukcjach mechanizm ten jest rozwiązany w różny sposób, ale najczęściej zwiera on nieczynny obwód do masy.
Mówiąc prościej: nie szumi.
To, czego boją się audiofile, zaślepiając swoje wtyki to szum elektromagnetyczny. O szumie tym mówiłem pokrótce w teście płytek Holfi the Magician, jest to niezwykły straszak na audiofila. I niestety – tutaj możemy mówić właśnie o strachu. Bo stan rzeczywisty, wykazany w pomiarach jest zgoła inny. Wiem, że pojawią się zarzuty o to, że oscyloskop to przecież nie sprzęt audio. Na tym się muzyki nie słucha. Prawda. Ale jest to sprzęt pomiarowy o wielokrotnie większej czułości, pozwalający nam zarejestrować problem, który mają adresować zaślepki antyszumowe z ogromną precyzją. O wiele większą, niż ludzkie uszy.
I tym razem, w pomiarach wyszło, że zwarcie AKTYWNEGO wejścia sondy oscyloskopu może faktycznie zmniejszyć mierzalnie poziom szumu. Problemem, jak zwykle, jest skala. Ponadto, żeby uzyskać analogiczny efekt na swoim sprzęcie audio, musiałbyś mieć założone zaślepki na czynnym wejściu. No i nie oszukujmy się – fakt, że w pomiarach wyszło, że Audiophile Rocks Termino obniża szum o 10 dB nie wynika z „wygaszania rezonansów” magicznym piaskiem w zatyczce zamkniętym, ale z tego, że te zatyczki zwierają aktywne wejście do masy urządzenia. Czyli w zasadzie robią to, co robi selektor.
Aktualizacja:
Jak zwykle, pojawiły się głosy mówiące o tym, że to badanie jest ważne tylko dla tego „zestawu” (!!!) na którym dokonywałem pomiaru, a gdzieś tam w eterze jest konsumencki sprzęt audio, który to zareaguje zmniejszeniem szumów własnych w odpowiedzi na założenie zatyczek antyszumowych. Czuję więc, że muszę wyjaśnić, dlaczego kilkukrotnie podkreślałem, że mamy tu do czynienia z aktywnym wejściem sondy oscyloskopu.
Otóż wyobraź sobie, że nieczynne wejście sygnałowe w Twoim sprzęcie audio jest tak czułe, jak aktywne wejście w sprzęcie pomiarowym. Trochę przypał, prawda? Dodajmy tylko, że jeśli nie jest uszkodzone a sprzęt został wykonany poprawnie – nie ma szans, żeby nieaktywne wejście sygnałowe było tak czułe jak aktywne wejście oscyloskopu. Dlatego tutaj założyliśmy opcję najgorszą z możliwych.
JEŚLI JEDNAK to Cię nie przekonuje i uważasz, że Twój sprzęt audio jest na tyle czuły, że zastosowanie w nim zaślepek antyszumowych jest słyszalne, skontaktuj się ze mną mailowo (adres w dziale „O mnie”) – chętnie wykonam pomiar szumu własnego i innych parametrów Twojego sprzętu audio z założonymi i zdjętymi zatyczkami antyszumowymi :)