Afera z Mobile Fidelity – o co chodzi?

Mobile Fidelity przeżywa poważny wizerunkowy kryzys. W ostatnich tygodniach na forach i w grupach na Facebooku udostępniany jest film z kanału The „In” Groove, którego autor twierdzi, że wszystkie analogowe płyty MoFi od 2015 roku masterowane z wykorzystaniem techniki cyfrowej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt że wydawnictwo firmuje swoje remastery w pełni analogowym procesem. 

Mobile Fidelity – jak reklamują produkty?

Mobile Fidelity wyrobiło sobie markę na wydawaniu klasycznych albumów w audiofilskich wydaniach. Ostatnio firma wypuściła linię prostych, acz wysoko wycenionych gramofonów, które oczywiście zbierają świetne recenzje w polskiej prasie. Oprócz wydawnictw SACD, ich linia produktowa składa się z dwóch typów płyt winylowych: Original Master Recording i Ultradisc One-step. Pierwszy typ to płyty które są wydawane z oryginalnych taśm studyjnych, a przynajmniej tak twierdziło MoFi. Drugi rodzaj płyt to – i tu znów, zgodnie z tym co twierdzili, skrócony proces przygotowywania matrycy. Producent, już po zaktualizowaniu grafik reklamowych tak przedstawia schemat tego procesu:

Mobile fidelity ultradisc one step
Schemat procesu Ultradisc One-step

Zwróćcie uwagę na to, że na grafice zaprezentowano logotyp DSD. Tego logotypu przed wybuchem afery nie było, pojawił się on dopiero po tym, kiedy nagłośniono sprawę. Producent tym samym przyznał, że przekaz marketingowy nie był szczery z klientami.

Oświadczenie mobile fidelity
Pełna treść oświadczenia Mobile Fidelity

Jak ujawniono sprawę?

Jak wyżej napisałem, sprawę nagłośnił YouTuber z kanału The „In” Groove. On z kolei pozyskał informację od sygnalisty. Sprawa zyskała rozgłos i nie ma czemu się dziwić – za płyty winylowe od Mobile Fidelity trzeba zapłacić powyżej $100. Ich dostępność również jest limitowana a płyty często są numerowane. Jeśli więc audiofile płacą za jakość, to mają prawo jej wymagać. Sprawa jest jeszcze o tyle ciekawa, że proces przedstawiony przez MoFi nie nadaje się do tłoczenia dużych nakładów – przy takim procesie po prostu niszczy się oryginalną taśmę. Wydawnictwo jeszcze przed wybuchem afery ogłosiło z kolei, że wyda album Thriller Michaela Jacksona w największym jak dotąd nakładzie: 40 000 egzemplarzy. TO OGROMNY nakład. Tłoczenie tego z matryc powstających w skróconym procesie, po prostu zajechałoby taśmę matkę.

Wydawnictwo wydało oświadczenie, w którym deklaruje pełną transparentność z klientami i zaktualizowanie wszystkich materiałów marketingowych. Już teraz na ich stronie można znaleźć informację na temat wykorzystania plików DSD w procesie.

A najzabawniejszy był Michael Fremer, redaktor Stereophile. Jeszcze przed wydaniem przez MoFi oświadczenia, stwierdził, że autor filmu bredzi, bo jego anonimowe źródło twierdzi, że anonimowe źródło autora nie mówi prawdy. Ot, audiofilski cyrk.

Komentarze: