Aidas Mammoth Gold: audiofilska wkładka gramofonowa… z kła mamuta

Stare przysłowie mówi: kto bogatemu zabroni? I taką dewizą musiała chyba kierować się firma Aidas, kiedy projektowała audiofilską wkładkę gramofonową Mammoth Gold. Ta jest bowiem wykonana z… kła mamuta. Za wkładkę Aidas Mammoth Gold trzeba zapłacić 8500 Euro. I pomyśleć można: no dobra, ale co to za sensacja? Ktoś robi sprzęt dla kolekcjonerów. Otóż nie tym razem, kieł mamuta ma nadawać wkładce niesamowitych właściwości audiofilskich!

Zestaw idealny: wkładka gramofonowa i pół litra

Wkładka Aidas Mammoth Gold

Niektórzy, mniej rozsądni audiofile, uważają, że im coś jest droższe, tym jest po prostu lepsze. Taka postawa doprowadza do absurdów, takich jak koncepcja audiofilskiego komputera, którą opisywałem jakiś czas temu. W pewnych kategoriach sprzętu droższe będzie oczywiście lepsze, ale jest też pewien poziom, powyżej którego nie da się przeskoczyć. Nie będzie już lepiej albo gorzej, będzie inaczej. No ale co począć, kiedy klienci narzekają, że sprzęt jest zbyt tani? Tak, takie rzeczy się zdarzają w branży audio!

W zestawie do audiofilskiej wkładki gramofonowej wykonanej z kła mamuta otrzymamy zaświadczenie z amerykańskiego (tak, tak! Bo amerykańskie i japońskie lepsze) laboratorium, w którym metodą datowania węglowego określany jest wiek mamuta, który przekształcił się w drogą zabawkę. I to jest coś! Taki certyfikat możesz pokazać koledze audiofilowi, w którym wzbudzisz zazdrość. Ma to jeszcze jedną wartość – wedle audiofilskiej mądrości, im coś starsze, tym lepsze.

Firma Aidas twierdzi, że ich wkładka Mammoth Gold jest wykonana właśnie z kła mamuta, ponieważ jest to materiał o wyjątkowych właściwościach tłumiących drgania. Lepszych, niż inne kości, z którymi porównywano kieł mamuta (oczywiście na ucho) czy nawet kamieniem, z którego Aidas wykonuje pozostałe modele swoich wkładek.

wudziesta na grupie audio
Piątek, wudziesta, typowy post na grupie audio

Producent zadbał też o samopoczucie klientów, w zestawie z wkładką gramofonową otrzymujemy… półlitrową butelkę wódki Mamont z Syberii. Flaszka w kształcie kła mamuta, w końcu ktoś pomyślał o prawdziwych potrzebach klienteli. Teraz audiofile będą mieli dodatkowy powód do wrzucenia na audiofilską grupę na Facebooku zdjęcia skarpet i szklanki „czegoś dobrego”.

Aidas Mammoth Gold: brzmi dobrze, bo…

Recenzenci sprzętu audiovoodoo prześcigają się w dziwacznych tłumaczeniach, dlaczego coś wpływa na dźwięk. W recenzjach często pada wtedy zdanie „wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale…”. Podobnie było tutaj: recenzent magazynu Stereo Times stwierdził:

Może to zabrzmi strasznie, ale pamiętaj, że ludzkie kości, do których ten materiał jest najbardziej podobny, to kości małżowiny usznej, które znajdują się w uchu środkowym. Zrób z tą informacją co chcesz, ale to ma sens.

Źródło: Stereo Times

Logika rodem z Instytutu Chłopskiego Rozumu. Tyle starczy, żeby pokazać, że w akcesoriach audiovoodoo nie chodzi wcale o sprzedawanie towarów luksusowych, a o porównywanie długości wiadomo czego. Wkładka z kła mamuta zabrzmi dobrze, bo jest wykonana z kości, która jest podobna do tej, która znajduje się w uchu. Czego nie rozumiesz, hejterze? Tego, że masz skamielinę w uchu? Mało wiesz o życiu.

Chłopski rozum znajduje zastosowanie jeszcze w jednym aspekcie konstrukcyjnym wkładki. Jej cewka jest wykonana ze złotego drutu, Aidas twierdzi, że cewki wykonano z „24 karatowego, czystego złota”. Gdzie tu chłopski rozum? Nie w samej konstrukcji cewki, raczej w tym, co na temat brzmienia złota twierdzą recenzenci. Tak, brzmienia złota.

Audiofilskie wierzenia: brzmienie złota

Każdy metal, wedle audiofilskich wierzeń, cechuje się innymi właściwościami brzmieniowymi (i to niezależnie od zastosowania!). Srebro ma więc brzmieć ostro i szkliście, miedź bardziej ciepło i okrągło i tak dalej. Dziwnym trafem, te cechy brzmieniowe można powiązać z wyglądem danego przewodnika. To tylko przypadek, prawda? Wcale nie dowód na błąd konfirmacji? ;)

I tak nasz rodzimy redaktor magazynu Hifi Knights pisze o złotych cewkach wkładki:

Warto zaznaczyć, że znalazłem w tym brzmieniu wszystkie zalety kojarzone z tym materiałem, ale wad w postaci spowolnienia, czy zbyt dużego wygładzenia, ocieplenia i zaokrąglenia dźwięku, już nie.

Źródło: Hifi Knights

Obserwuję świat audiovoodoo już tyle czasu, że zauważam już pewne schematy. I tak wystarczy wiedzieć, z jakiego metalu wykonany jest audiofilski kabel/bezpiecznik czy inne ustrojstwo, jaką reprezentuje kategorię cenową i można z ogromną trafnością przewidzieć, co napisze recenzent. Jeśli srebrny kabel jest odpowiednio drogi, to recenzent wykaże zdziwienie, że nie wykazuje on cech ostrości charakterystycznych dla tego przewodnika. Magia metki. Jeśli jest tańszy, ten sam recenzent napisze, że dodaje powietrza i świetnie sprawdzi się w ciemniejszych systemach. W żadnym przypadku nie stwierdzi, że brzmienie jest zbyt ostre. Przecież to wszystko zależy od systemu, a dystrybutor nie po to dał kabelek, żeby mu produkt szkalować! Jeśli chodzi o audiofilską wkładkę Aidas Mammoth Gold, jak widzimy – jest wystarczająco drogo, więc nie ma „zbyt dużego wygładzenia, ocieplenia i zaokrąglenia dźwięku” charakterystycznego dla złota. Cóż za zaskoczenie.

Nietypowe materiały w audiofilskich zabawkach

Korpus wkładki gramofonowej wykonany z mamuciego kła to tylko drobny wycinek audiofilskiej kreatywności. I być może ta wkładka nie brzmi źle, jednak ilość marketingowego sosu, którym ten produkt został oblany, sprawiła, że po prostu musiałem o niej napisać.

Producenci akcesoriów audiovoodoo nie raz już pokazywali, że pomysłowy audiomir potrafi. Na rynku mamy już podkładki antywibracyjne z odpromiennikami orgonowymi (to te foliarskie odganiacze złej energii), najróżniejsze urządzenia wykonane z pancernej sklejki „panzerholz” czy magiczną mieszankę kryształów Nano Crystal Formula (NCF), która leczy całe audio-zło, a którą jeden z lokalnych redaktorów natarczywie przezywa od NFC. To wszystko znajduje chętnych i pokazuje, że jeśli dorobi się odpowiednią „legendę” oraz przekona się audiofilskich redaktorów do chwalenia nowej zabawki, można sprzedać wszystko. Nawet audiofilski stolec (przypominam o Obscurum od Audiophile Rocks) albo wkładkę gramofonową, z której będziesz musiał się prawdopodobnie tłumaczyć w urzędzie celnym.

A co będzie następnym krokiem?  To pokaże czas, ale jestem przekonany, że audiofilscy producenci nie pozwolą nam się nudzić.

 

 

Komentarze: