Jak brzmią wrocławskie mosty? Antyradio Soma Ether

Soma Ether to produkt, który od początku wzbudził moje zainteresowanie. Z dwóch powodów – po pierwsze, realizuje ideę antyradia które z szumu czyni niezwykły koncert, po drugie – wykorzystuje w tym celu szum EMI i RFI, a więc tę materię której panicznie boją się audiofile.

A nie taki szum straszny, jak go malują. Szczególnie, jeśli lubi się awangardę czy muzykę konkretną. Dzięki uprzejmości polskiego oddziału Soma, mogłem przetestować antyradio Ether.

Czym jest Soma Ether?

Ether jest urządzeniem, które odbiera wszystkie otaczające nas fale elektromagnetyczne – zarówno te o częstotliwości kilku Herców, jak i te, których częstotliwości wyrażane są w gigahercach. I to

Soma ether wrocławskie mosty
Prosta konstrukcja i kompaktowa obudowa antyradia czynią go doskonałym towarzyszem spacerów

wszystko jednocześnie. Rosyjski produkt (żeby nie było, że tylko Soros mnie opłaca) jest więc realizacją tezy antyradia. Radio odbiera bowiem tylko jeden zakres częstotliwości. Tutaj mamy wszystko jednocześnie. Po co komu taki Ether?

Jestem zwolennikiem idei, że na muzykę składa się również cisza i szum – w tym szum własny nośników dźwiękowych czy mikrofonów. Słychać to w szczególności w starszych n agraniach realizowanych jeszcze na taśmie, współcześnie szum usuwa się w procesie produkcyjnym. Mimo to, szum przy odtwarzaniu muzyki będzie nam towarzyszył zawsze. Często na poziomie niemożliwym do zarejestrowania przez nasz aparat słuchu, a widoczny będzie dopiero w pomiarach. Podobnie jest przecież z ciszą – nawet w komorze bezechowej nie osiągniemy idealnej ciszy. Zawsze będzie nam bowiem towarzyszyło bicie naszego serca czy szum płynącej krwi. Dlatego nauczyłem się lubić szum, traktować go jak muzykę. Dlatego Ether od Soma jest dla mnie bardzo niezwykłym „odtwarzaczem” muzyki. Być może nawet instrumentem?

Jak brzmi eter?

Konstrukcja urządzenia wygląda na prostą – oprócz pokrętła głośności i wejścia słuchawkowego nie znajdziemy żadnych kontrolek, przycisków. No, jest jeszcze wejście bateryjne. Konsumpcja baterii według deklaracji producenta jest niska, podczas miesiąca testów nie udało mi się wyczerpać kompletu baterii. A testowałem Ether niemal codziennie. Pomysł na Soma Ether wziął się z konstrukcji pierwszych odbiorników radiowych, które nie posiadały pokrętła wyboru częstotliwości. A nie posiadały go z bardzo prostej przyczyny – środowisko w pierwszych latach funkcjonowania radiofonii nie było zanieczyszczone szumem elektromagnetycznym.

Pin antenowy Soma
Sterowanie najprostsze z możliwych, a w prawej części kadru – bohater – pin antenowy

To, co czyni Ether interesującym to pin antenowy. Dowolny przewodnik, przyłożony do pina pełni funkcję anteny. Możemy więc nie tylko przekształcić mosty czy stalowe konstrukcje w gigantyczne anteny, ale przede wszystkim – możemy wykorzystywać zupełnie nietypowe przedmioty w tej roli. Zastanawiałeś się kiedyś, jakie fale przenikają przez Twoje ciało? Ether pomoże Ci to sprawdzić.

Jak brzmią wrocławskie mosty?

I za tą funkcję naprawdę polubiłem Ether od Soma. To antyradio pozwoliło mi rozwinąć skrzydła wyobraźni i sprawdzić, jak brzmią zakłócenia elektromagnetyczne, które emituje mój komputer, czym się różnią od tych, które emituje mój zestaw audio, jak kształtuje się szum EM w moim mieszkaniu czy w końcu jak w postaci anteny sprawdzą się… wrocławskie mosty! Podsłuchałem te wszystkie przedmioty za pomocą antyradia Soma Ether. To, co chcę Wam jednak zaprezentować to muzyczny pejzaż mojego rodzinnego miasta – Wrocławia, które nazywane jest miastem stu mostów. Nie był bym sobą, gdybym nie zaprosił Was na spacer z Somą, wykorzystując w roli anteny wrocławskie mosty. Poniżej możecie zobaczyć rejestrację spaceru z Soma Ether.

Co ważne, urządzenie nie jest drogie, możesz stać się posiadaczem antyradia Soma Ether za około 150 Euro. I z racji na to, że Soma ma swój oddział w Polsce – jest to już cena z transportem.

Komentarze: