Kaseta magnetofonowa (zwana też kompaktową) to bardzo ciekawy nośnik – jest zarówno piękny, jak i okropny. Mimo wielu wad, kaseta ciągle posiada mnóstwo zwolenników, o czym najlepiej świadczy wyprzedanie na pniu nakładu ostatniego albumu Riverside. Serio, 30 minut i szlus! Czy to kwestia tylko przyzwyczajenia i sentymentu czy za tą sympatią stoi coś więcej?
Wielu z nas pamięta taśmę wciągniętą w źle wyregulowane głowice wieży kupionej za komunijne pieniądze. Przewijanie ołówkiem lub długopisem i ten nieodłączny szum. Kaseta magnetofonowa odbiła swoje piętno nie tylko na pokoleniu lat 90. Sporo szumu narobiła znacznie wcześniej, niż nam się wydaje. A forma w jakiej znamy ją dziś wcale nie była jej pierwotną.
Wielki ojciec
Jak to zwyczajowo bywa, nie pamiętamy już po prostu „ojca” kasety magnetofonowej. Za ojca tego nośnika uważa się kasetę RCA. Wielu miłośników audio zapewne kojarzy tzw. 8 tracka jako pierwowzór kasety kompaktowej, jednak kaseta RCA pojawiła się kilka lat wcześniej. I była bardziej podobna do tego, co znamy dzisiaj. Sam pomysł na zamknięcie nośnika w przenośnym opakowaniu wyrósł z potrzeby przenośnych właśnie odtwarzaczy audio. Gwoli
ścisłości – jesteśmy w epoce lampowej, przenośne oznacza „mniejsze niż szafa”. Odtwarzacze kasetowe na kasety RCA w dalszym ciągu były pokaźnych rozmiarów, nie można było z nimi pospacerować jak z boomboksem. Prawdziwą rewolucję przyniosło dopiero… wprowadzenie audio do samochodów. I nie mówię o radiu, które było „zawsze”. Próby wprowadzenia gramofonu do samochodu były komiczne, potrzebny był nośnik, który był niezależny od wstrząsów. Taka właśnie była kaseta, można było więc zamontować odtwarzacz w samochodzie i słuchać czego tylko się chciało, podczas jazdy highway 51 czy tam krajówką do Sosnowca.
Kaseta – nośnik dla mas
Założenie było proste – tani, dostępny nośnik, wzorowany na taśmach szpulowych stosowanych w studio. Zapis – jak nietrudno się domyślić, magnetyczny. Sam rozmiar taśmy studyjnej był wyzwaniem, problematyczny był również materiał – taśma wykorzystywana w studio nagraniowym była wykonana z poliestru (kiedyś również występowały taśmy octanowe). Kaseta magnetofonowa natomiast wykorzystuje celulozę, na którą naniesiony jest materiał magnetyczny. I tu dochodzimy do ciekawej rzeczy – rozwijająca się technika tranzystorowa pozwoliła na stworzenie przenośnych odtwarzaczy, z kolei sama charakterystyka głowic magnetycznych pozwala nie tylko na odczyt, ale również na zapis sygnału. To pozwoliło z kolei na miniaturyzację kasety i powstanie kasety kompaktowej. Oraz piractwa.
Kaseta kompaktowa – zabójca wytwórni
Bo piractwo nie zaczęło się od Napstera. Naprawdę. Wtedy jeszcze nikt nie myślał o tym jako o problemie, kasety magnetofonowe były świetnym nośnikiem przydatnym tworzenia składanek. Niektóre wytwórnie skupione na nowym nośniku korzystały nawet z haseł typu: „One side what you like, other side whatever you like”. Początkowo było to więc wykorzystywane w sposób kreatywny. Później jednak bardziej popularne „w biznesie” stało się hasło „Home taping is killing music”. Była to akcja wytwórni, które strzeliły sobie w kolano. Podsuwając kreatywnej młodzieży skojarzenie kasety magnetofonowej z piractwem (skrzyżowane piszczele, bomba!) dali im broń do ręki – piraci zaczęli się identyfikować ze zjawiskiem. A rozwijający się ruch punkowy i pewien kreatywny zespół wykorzystał hasło, dodając na końcu „we left this side blank so you could help”.
Pomysłowy Joe
Ale zaraz, moment. A gdzie w tym wszystkim są autorskie prawa majątkowe? Wytwórnie zauważyły ten problem kiedy rozrósł się już do kolosalnych rozmiarów. Ale nie tylko tworzenie kompilacji było problematyczne, piraci nagrywali również koncerty. Przysłowiowe czerwone światełko wzbudza wiele podejrzeń gdy stoi się z kaseciakiem wycelowanym w wykonawcę, takiego gagatka łatwo wyprowadzić z koncertu. Pomysłowi amerykanie (bo o Stanach mówimy) wpadli jednak na niezwykle kreatywny pomysł – przemycali kaseciaki w… cholewie buta. Teraz przynajmniej wiecie, skąd się wzięła nazwa „bootleg”.
Warto tu przy okazji obalić mit, że walkman był pierwszym w pełni przenośnym odtwarzaczem kasetowym. No nie był, po prostu miał premierę w odpowiednim czasie, połączoną ze świetną akcją promocyjną. Technologia nie była rewolucyjna, kowboje nie nagrywali przecież na walkmanach. Sukces swojego produktu Sony zawdzięcza ruchowi społecznemu. To trochę jak z Ipodem kilkanaście lat później.
Mały nośnik, duży problem
Kaseta magnetofonowa nie jest jednak nośnikiem idealnym, stwierdzenie że jest to nośnik dobry również byłoby nadużyciem. To potwór. Nie cierpię go. Jednak tak wiele mu zawdzięczam. Ten szum, który towarzyszy odtwarzaniu nie pozwala mi w pełni cieszyć się muzyką. Jeśli słuchasz grunge z Kasprzaka to pewnie jest to efekt pożądany, ale niech nikt mi nie wmawia „analogowego brzmienia” w taką małą, kompaktową kasetę.
Szum kasety to cena, jaką trzeba zapłacić za niewielki koszt tego nośnika. Wynika on z właściwości fizycznych – nie ma więc czegoś takiego jak „audiofilska kaseta kompaktowa”. Szerokość taśmy zamkniętej w szpuli wewnątrz plastikowego odlewu warunkuje szum. No i jeszcze wielkość cząstek magnetycznych, czy jak im tam. Koniec, kropka. Fin. Chcesz mieć lepszą jakość? Idź do prodeventa!
A tak serio to są dwa sposoby – albo wyprodukujesz kasetę magnetofonową, która jest odtwarzana z wyższą prędkością, albo wyprodukujesz kasetę z szerszą taśmą. Stosując bardzo duże uproszczenie – żeby uzyskać lepszą jakość dźwięku, trzeba dać muzyce „więcej miejsca”. Ach, zapomniałbym – z każdym odtworzeniem kasety, jakość dźwięku jest gorsza. Chyba że regulujesz głowice z uporem maniaka.
Niemcy odkryli, że wystarczy nawinąć taśmę stroną magnetyczną do zewnątrz i poziom szumów zmniejsza się. Oczywiście żeby nie było zbyt łatwo, standard międzynarodowy to nawijanie taśmy magnetofonowej warstwą magnetyczną do wewnątrz.
¯\_(ツ)\_/¯
Kasety i igrzysk
Kaseta magnetofonowa była nośnikiem dla plebsu, podczas gdy audiofile zachwycali się doskonałym nośnikiem jakim jest płyta CD, my – umorusani w pomyjach plebejusze musieliśmy się zadowolić Anną Jantar na kasecie z bazaru. Chińska elektronika dała nam przy okazji cudowny dar w postaci wież stereo, które zdolne były odtwarzać zarówno kasety magnetofonowe, jak i nieosiągalne w latach 80 płyty kompaktowe. Dlatego uważam, że wychowałem się w pięknych czasach – kiedy muzyka naprawdę była u szczytu popularności. Każdy miał przynajmniej stare radio, które potrafiło odtwarzać kasety kompaktowe. Te można było łatwo powielać a ich ceny na różnych giełdach czy bazarach były na tyle niskie, że człowiek wychodził ze sklepu z kilkunastoma wydawnictwami. Sprzedawcy muzyki wspominają ten czas z odwiedzin stałych klientów, którzy przychodzili do sklepu i mówili po prostu „daj mi wszystkie nowości, jakie masz”.
Kaseta magnetofonowa – ta kompaktowa, jest więc prawdziwym rewolucjonistą, kamieniem węgielnym pod współczesnym przemysłem muzycznym. I zarazem czarną owcą w rodzinie. Tanim nośnikiem, który przypadkiem „odkrył” piractwo. A przy okazji bardzo nietrwałym. Ale boże, jak bardzo wpływowym.
Kaseta kompaktowa (to dla Google).
Kaseta CC była OK. Dawała możliwość nagrania składanki i podarowania dziewczynie. I o to głównie chodziło. Dzisiaj włączając CC wracamy do przeszłości jakże w magiczny sposób. Ci co słyszą kierunek prądu w kablach nie zaznają radości bez Nirvany, do której dążą i nigdy nie osiągną. Szkoda mi ich.
Kaseta magnetofonowa była najlepsza . Jestem zwolennikiem kasety magnetofonowej i jak również taśmy szpulowej , wychowałem się na tych nośnikach . Z nostalgią wspominam kasety magnetofonowe i taśmy szpulowe. Mam do tej pory kasety magnetofonowe. Mam marzenie aby powróciły kasety magnetofonowe oraz taśmy szpulowe .Jestem za kasetą magnetofonową i taśmą szpulową oraz CD.