Jeśli chodzi o poprawę brzmienia, ekstremalni audiofile są w stanie uwierzyć w różne cuda, wliczając w to wypociny zwolenników alt-medu. Koronnym przykładem jest generator fal Schumanna, generator ten oprócz „uruchamiania zdolności komórek do samoleczenia”, pozwala zlikwidować naczelnego wroga audiofila – EMI. Przynajmniej w teorii.
Audiofile uzasadniają używanie tego cuda pogłoską o tym, że NASA stosuje takie generatory na stacjach kosmicznych. Ta cała teoria to kolos na glinianych nogach, który rósł całe dekady dzięki plotkom, niezrozumieniu tematu oraz wspomnianych teoriach altmedowych. Pokażę Wam, skąd wzięły się wierzenia w cudowne działanie fal Schumanna na słuchanie muzyki – ponieważ ta teoria daleko wykracza poza wpływ na sprzęt audio. No i oczywiście będą przykłady z polskiej prasy audio. Jeśli spodoba Ci się ten artykuł, będę wdzięczny za wsparcie mojej działalności.
Czym są fale Schumanna?
Fale Schumanna to nie żadna ściema. To zjawisko, które bierze się z wyładowań atmosferycznych – te wyzwalają fale elektromagnetyczne, które odbijają się między powierzchnią ziemi a jonosferą. Niektóre tak powstałe fale nakładają się na siebie, czasami wzmacniając się wzajemnie. Biorąc pod uwagę fakt, że statystycznie w każdej sekundzie w ziemię uderza 50 błyskawic, można uznać fale Schumanna za „tętno ziemi”. Naukowcy wykorzystują te fale do analizowania pogody, czy nawet do analizy składu atmosfery – nie tylko na naszej planecie. Jak? Nie mam zielonego pojęcia, nie o tym jednak chciałem pisać.
Żeby uzyskać rezonans dla fal Schumanna, długość fali elektromagnetycznej powstałej przy wyładowaniu musi być wielokrotnością obwodu ziemi. Fale, które spełniają te warunki krążą między powierzchnią ziemi a jonosferą, powoli tracąc swoją energię.
Schumman określił częstotliwość rezonansową dla swoich fal na ziemi na dokładnie 7,83 Hz. I tej częstotliwości audiofile i altmedowcy czepili się jak rzep psiego ogona.
Rezonans Schumanna na bóle głowy, miesiączkowanie pingwinów…
Teoria altmedziarzy mówi, że zanieczyszczenia elektromagnetyczne są powodowane między innymi przez nadajniki radiowe czy linie wysokiego napięcia. To oczywiście prawda, ale według zwolenników strukturyzowanej wody, ma to powodować bóle i zawroty głowy, stres, apatię, zmniejszenie cielenia się słoni południowoafrykańskich i nieregularne miesiączkowanie pingwinów. No dobra, może nie te dwa ostatnie, ale pozostałych „dolegliwości” nie wyssałem z palca, a wylistowałem z audiofilskiej strony. Serio, oddaję głos redaktorowi Soundrebels:
Co prawda to wszystko wydaje się majakami skrajnego fatalisty, lecz niestety takie są fakty. Na dowód tego posłużę się dość jednoznacznym przykładem. NASA to dość daleka od wszelkich przejawów szamanizmu i okultyzmu instytucja a jednak w wielu niezależnych źródłach można spotkać się z informacjami potwierdzającymi, że aby zapobiegać wspomnianym przypadłościom wśród astronautów, na stacjach kosmicznych generatory Schumanna montuje.
Źródło: Soundrebels
Jestem pełen podziwu dla każdego dziennikarza, który pisze o „wielu niezależnych źródłach”, które cytują się wzajemnie lub cytują miejską legendę. Szkoda tylko, że sama NASA nie potwierdza takich doniesień. Dowód? Napisałem do NASA. Ale o tym za chwilę.
Dezinformacja Schumanna
Informacje na temat rezonansu Schumanna można znaleźć między innymi na polskiej Wikipedii, ale jest to na tyle rzetelne źródło, że jako jedyni posiadamy w artykule o rzeczonym rezonansie taki oto wspaniały wykres z chińskimi znaczkami:
Wiele wyjaśnia, prawda? I te wybornie opisane osie! To by było na tyle, jeśli chodzi o rzetelne źródła informacji.
A wiecie, gdzie można znaleźć informacje na temat amerykańskiej narodowej agencji kosmicznej, która montuje rezonatory fal na pokładach promów kosmicznych na które powołuje się pan z Soundrebels? Na stronie o feng shui. Nie wierzysz? Proszę bardzo:
Na stronie NASA znajdziemy na ten temat trzy dokumenty: jeden jest ogólnym opisem zjawiska, drugi stanowi raport z badania rezonansu Schumanna w jonosferze, a trzeci to anonimowy wywiad z astronautami, którzy pytani byli o swoją sprawność na orbicie, oraz o ewentualne pomysły na poprawę warunków. Jeden z astronautów wspomniał, że czytał artykuł o tym zjawisku i zasugerował zbadanie wpływu takich rezonansów na zdrowie. Osoba formułująca raport przyznała, że nie zna tego zjawiska, ale nie chce sugerować pojedynczego zgłoszenia tego typu jako ścieżki wartej głębszego poznania. Tutaj macie wyciąg z pełnego raportu na ten temat, możecie się z nim zapoznać:
Rezonans Schumanna - wycinek raportu NASAZapytałem więc badaczy z centrum Kennedyego na ten temat. Stamtąd skierowano mnie do Johnson Space Center, oto odpowiedź jaką otrzymałem:
Jak więc widać: wszelkie dokumenty na ten temat są publicznie dostępne na stronach amerykańskiej agencji kosmicznej.
Acoustic Revive i Tomanek w poszukiwaniu zaginionej fali
Znalazłem dwa audiofilskie rezonatory fal Schumanna, które można kupić na naszym rynku. Jeden jest autorstwa odklejeńców z Acoustic Revive, drugi natomiast złożył nasz rodzimy producent zasilaczy – Tomanek. Przyjrzyjmy się Acoustic Revive, który pod nazwą RR-777 oferuje taki generator za jedyne $425. Urządzenie doczekało się już swojego następcy – Acoustic Revive RR-888. Nowa wersja ma oferować niższy szum i bogatsze brzmienie (!!!). Ciekawe, czy chodzi tu o bogatsze brzmienie fali Schumanna?
W internecie można znaleźć opinie użytkowników urządzenia. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, opinie opisują efekty, które są zwyczajną autosugestią (pamiętacie płytki Holfi the Magician?). Doskonałym przykładem na to zjawisko jest poniższa opinia:
W moim przypadku wpływ RR-777 jest taki, iż pozwala poprawić koncentrację na muzyce, skupić się, wejrzeć w głąb nagrania, uchwycić niuanse. Jednocześnie muzyka staje się mniej chaotyczna, układa się głowie.
Źródło: forum audiomaniacy
It’s in your head. Nie ma to jak po prostu skupić się na odbiorze muzyki i powiedzieć, że słyszymy cudowny efekt generatora niskoczęstotliwościowych fal elektromagnetycznych. Ja się cieszę, że audiofile nie wpadli na pomysł, żeby testować brązową nutę. Gdyby tylko rezonans Schumanna był falą mechaniczną, to według magicznego, chińskiego wykresu, mityczny czekoladowy dźwięk jest którąś harmoniczną audiofilskiego sygnału rozkoszy. Ale to nie wszystko. Zobaczcie, jaki kit można znaleźć na stronie jednego z salonów oferującego to cudowne urządzenie.
Sprzedawcy ściemy
I ostrzegam, tu już wkraczamy w prawdziwe foliarstwo. Przed przeczytaniem poniższego akapitu, proszę włożyć na głowę foliową czapeczkę. Ekstra grubą. Wspomniany salon pisze o rezonatorze fal Schumanna tak:
Jest rzeczą udowodnioną naukowo, że rezonans Schumanna aktywuje odporność komórkową. Mówi się też, że powoduje efekt relaksacji i poprawia koncentrację. Można więc słyszeć muzyczne szczegóły tak dobrze, jak nigdy dotąd.
Źródło: Audiosystem.com
To ja poproszę o te dowody naukowe. Przeszukałem naprawdę mnóstwo publikacji i nie znalazłem ani jednego źródła, które by to potwierdzało. Ale może panowie sprzedawcowie mają dostęp do jakiegoś lepszego, hehe, towaru.
Zweryfikowanie tej magicznej wiedzy zajęło mi – nie licząc czasu oczekiwania na odpowiedź z NASA – całe dwa dni. Realnie około 4-7 godzin weryfikacji (mimo że na czytaniu publikacji spędziłem DUŻO więcej) informacji znalezionych w sieci. Ale i tak znajdą się chętni na to cacko, jak twierdzi sprzedawca – nawet na rynku pro-audio!
Generator ultraniskich częstotliwości RR-77 (serio, oni robią błąd w nazwie syfu, który sprzedają/TS/) jest używany przez większość firm nagraniowych – inżynierowie dźwięku i muzycy zwrócili na niego uwagę ze względu na efekty, jakie wywołuje. Pokazuje pełnię swoich możliwości nie tylko oddziaływując (auć /TS/) na sprzęt, ale również uczestnicząc w nagraniach na żywo. RR-77 używany jest także w szkołach muzycznych i na koncertach.
No skisłem jak młody ogór, gdy to przeczytałem. Nigdy nie słyszałem, żeby coś takiego było stosowane w studiu. Ale kto by wierzył takiemu HEJTEROWI, prawda?
Zadzwoniłem do jednego ze znanych mi realizatorów studyjnych. Jego reakcję na moje (bardzo poważnie zadane) pytanie streszczę w dwóch słowach:
CO KU^%A? XXXDDDDD
Acoustic Revive RR-777 – jak to „gada”?
Pozwolę sobie jeszcze zacytować soniczne (i nie tylko!) efekty, które po włączeniu tego urządzenia zarejestrował redaktor cytowanego wyżej portalu Soundrebels.
Kiedy jednak emocje opadły a generator przez niemalże dwa tygodnie był włączony w moim pokoju odsłuchowym kilka rzeczy udało mi się wychwycić. Po pierwsze przez czas trwania testów wzrosła moja produktywność – po pierwsze łatwiej mi się pisało. Możliwe, że powyższe działania wynikały ze zwykłej autosugestii, ale fakt pozostaje faktem. Z drugiej strony prowadzone w tamtym okresie odsłuchy przeciągały się do późnych godzin wieczornych a nawet wielogodzinne sesje nie powodowały zmęczenia, czy irytacji. Dźwięk miał był bardziej angażujący i jakby czystszy. Oczywiście to również można podciągnąć pod podświadomą autosugestie, ale jeśli tylko można sobie wmówić, że posiadany sprzęt gra lepiej a my przy tym również czujemy przypływ sił witalnych i w rezultacie wszystko, co nas otacza postrzegać w zdecydowanie mniej ponurych barwach, a to wszystko bez dodatkowych „wspomagaczy” to Acoustic Revive RR-777 po prostu działa.
Źródło: Soundrebels
Jak więc widać, to po prostu działa! xD Bo ponoć NASA tak mówi, a temu panu się wydaje.
Generator fal Schumanna od Tomanek – nie ma fal?
Wspomniałem jeszcze o Tomanku – znanym i cenionym producencie zasilaczy do efektów gitarowych i różnych innych cudów. Tak się złożyło, że jakiś czas temu producent ten przecenił rezonatory Schumanna i udało mi się kupić gołą wersję za 150 złotych. Urządzenie to ma identyczną konstrukcję do modelu Acoustic Revive.
Zacząłem od przetestowania rezonatora na własnej skórze. Zwyczajowo, gdy audiofilskie redakcje testują tak ezoteryczny sprzęt, przyjmują odmienną metodologię testową. Wpinają urządzenie na jakiś czas, pozwalają mu pracować, następnie wyłączają urządzenie z zasilania. Skutki braku działania urządzenia w takim przypadku mają być bardziej odczuwalne, niż jego włączenie.
Rezonans Schumanna był generowany w moim domu przez kilka tygodni właściwie bez przerwy. Podczas pracy generatora nie odnotowałem żadnych zmian w samopoczuciu, koncentracji itd. Po wypięciu urządzenia z zasilania, również nie zanotowałem żadnych zmian. I wtedy coś mnie tknęło. Czy to urządzenie w ogóle działa? Sprawdziłem to, wykorzystując antenę swojego telefonu komórkowego. Ten nie wykrył żadnej zmiany w polu elektromagnetycznym. Postanowiłem więc wysłać urządzenie do Tomka Pierczyka – serwisanta sprzętu pro audio.
Całą analizę możecie znaleźć w środkowej części filmu dostępnego wyżej. Z pracy Tomka wynika jeden bardzo ważny wniosek:
- Antena generatora fal jest skonstruowana nieprawidłowo (bifilarnie), co efektywnie… uniemożliwia jej wyemitowanie jakiejkolwiek fali elektromagnetycznej.
Co więcej, prawidłowa długość anteny ćwierćfalowej dla fali o częstotliwości 7,83 Hz będzie wynosiła około… 9 km. Oczywiście można wyemitować w eter taką falę, ale nie z wykorzystaniem takiego pudełeczka. Czy jednak przeszkadzało to komukolwiek w usłyszeniu efektów obecności świecącej, zielonej diody led? Nie. Oto fragment recenzji urządzenia ze strony Stereo i Kolorowo:
(…) to czego jestem pewien i dość wyraźnie usłyszałem, to fakt, że rezonator ma specyficzną umiejętność łagodzenia zbyt nachalnych (drażniących) wysokich tonów, które często, niezależnie od różnych par kolumn, atakowały aparat słuchu, kłuły, a po włączeniu urządzenia dało się odczuć ich stępienie, przyjemną łagodność.
Czasami ulegałem też wrażeniu, że przy włączonym rezonatorze niektóre dźwięki stawały się bardziej namacalne, realniejsze, z właściwym rozmiarem oraz wymiarem. Jakby powietrze stawiało o wiele mniejszy opór niż zazwyczaj.
Źródło: Stereoikolorowo
No i co z tego, skoro słyszą?
No właśnie. Tylko co z tego że urządzenie nie działa zgodnie z założeniem? I tak na forach i w audiofilskich grupach takie urządzenia są wychwalane. Ludzie bezrefleksyjnie piszą, że przecież naukowo udowodniono działanie rezonansu Schumanna bo gdzieś to usłyszeli. I z tym nic nie da się zrobić. Największe pretensje mam jednak do prasy audiofilskiej, która takie informacje – równie bezrefleksyjnie podaje dalej.
Panowie. Powielacie informacje nieprawdziwe. Nie bierzecie żadnej odpowiedzialności za swoje słowa. To tylko świadczy o Waszej wiarygodności. Zadaniem dziennikarza (a obecnie bloger też pełni rolę dziennikarską) jest weryfikowanie informacji i ich źródeł. To najbardziej czasochłonna część pracy, ale jeśli podajecie tak bzdurne informacje, jak ta o stosowaniu generatorów fal przez NASA, to diabelnie pewne, że nie weryfikujecie również twierdzeń producentów voodoo-akcesoriów, które promujecie.
Jeśli w Waszych publikacjach „przeszedł” generator, który nic nie emituje, to nie dziwi mnie, że recenzujecie audiofilskie routery, zalecając wręcz, żeby dostosowywać ich brzmienie odpowiednimi akcesoriami antywibracyjnymi i kablami. Siła autosugestii jest ogromna, ale siła sugestii również.
Wykreowanie informacji nieprawdziwej to prosta sprawa. Jej uwiarygodnienie przez bezmyślne podanie jej dalej – również. Obalenie takiego mitu wymaga jednak ogromu pracy. Apeluję więc o odrobinę sceptycyzmu i autorefleksji, ale przede wszystkim – o wzięcie odpowiedzialności za nieprawidłowe informacje, które się powiela.